-

Maryla-Sztajer : Maryla-Sztajer

Ogród mojego Ojca i inne okoliczności. ..

Przed Świętami Bożego Narodzenia Gabriel napisał piękną notkę przyrodniczo wspomnieniową. Był tam wspominany Album Chwastów,  który mi się gwałtownie zamarzył i dzięki podpowiedzi miłych tutejszych komentatorów oraz mojej rodzinie to marzenie zmaterializowalo się dosłownie w kilkanaście dni.

Ale...tekst Gabriela otwarł i w mojej pamięci pewną szufladkę, wrocławską. 

O ile emerycki ogród czeladzki mojego Dziadka był zadbany w sposób. ..totalny. ..ogród wrocławski podobnie jak i te inne, za płotami, był. ..hm...urozmaicony. 

Poza mizernymi trawinkami, do których plewienia Dziadek w Czeladzi używał specjalnych pazurków, głównym wrogim chwastem był podstępny perz na mini trawniczku przy ławeczce. 

We Wrocławiu, gdy już udało nam się wyprowadzić ze smierdzącej kamienicy do normalnego domu w willowej dzielnicy na obrzeżach, sytuacja była inna.

Niewielu mieszkańców uprawiało coś pożytecznego. Przedwojenne rośliny ozdobne przetrwały wojnę i to były np krzewy których nigdy wcześniej nie spotkałam. Forsycje, magnolie. ..sporo innych, których nazw nie znałam. 

W ogrodzie Ojca też były "roślinki" inne niż w Czeladzi. 

Po pierwsze dwie jabłonki stare i rozłożyste. Lubiłam siedzieć na jednej z nich. Z czasem pojawiły się jeszcze dwie, koksy pomarańczowe. Dla mnie egzotyka. 

Było trochę grządek z zieleniną, i pomidory z wielkim uporem hodowane przez Ojca od małych sadzonek. Podlewanie. ..nawozem organicznym, tzw krowieńcem, zbieranym z nadodrzańskiej łąki za parkiem. 

Niewiele z nich dojrzewało, osiągając właściwy kolor. Gdy robiło się zbyt zimno lekko różowe leżały na parapecie aby dojrzeć w cieple domu. Reszta wędrowała do słoików pracowicie zapełnianych przez Ojca.

 

Dla mnie ogród miał inne atrakcje. 

Poletko truskawek, które dość długo, falami, kwitły i owocowały, i .....ślimaki winniczki, amatorzy truskawek. Dranie były zawsze na miejscu. Zbierałam je stałe do wiaderka aby wynieść gdzieś daleko. Podziwiałam ich urozmaicone skorupki.

Niestety ślimaki były wszędzie w koło. Wędrowały nie respektując płotów. 

W okolicy było trochę dzieciaków i pewnie gdybym tam mieszkała stale miała bym tzw odpowiednie towarzystwo.

Rodzice zorganizowali tzw domowe przedszkole, które funkcjonowało w kolejnych tygodniach w domach uczestników. Zajmowała się nami pani Wiśniewska, mama późniejszego rektora Politechniki.

Jednak najbliżej miałam trochę młodszą ode mnie Marylkę. Tuż za płotem. Gdy udało się spotkać poza zajęciami przedszkolnymi grałyśmy w karty - Piotrusia. Albo właśnie zbierały ślimaki. Też konkurując ze sobą, która zbierze piekniejszą, bardziej urozmaiconą kolekcję. Dodatkowy element by tak rzec finalny to powtórne łapanie rozłażącej się kolekcji. ..

Chwasty zaś budziły dość specyficzne zainteresowanie mojego Ojca. Nie jestem już w stanie przypomnieć sobie ich pełnej gamy, ale młoda pokrzywa i lebioda pojawiały się na kuchennym stole na pewno  :))

.

Obiecałam w tytule inne okoliczności. Oto garść wspomnień nieogrodowych.

Z Marylką i moją Mamą wybrałysmy się pewnego razu na zakupy. I mam w oczach taką scenkę. W malutkim prywatnym sklepiku z towarami zagranicznymi Mama kupuje nam po gumie do żucia. Piękna kolorowa i pachnąca kostka w luksusowym papierku. Zawsze w takich razach celebrowałam odwijanie, oglądałam obrazek, wreszcie kładłam to cudo na języku. I tym razem też byłam bardzo zaabsorbowana. A tu krzyk. 

Marylka szybko dobrała się do chyba niewidzianego nigdy przysmaku. I z pośpiechu. ...połknęła. I już.  Nie było. 

Okropnie była sympatyczna i zabawna. Gdy po latach prawie dwudziestu znalazłam się w otoczeniu licznych Marii i trzeba było się jakoś odróżniać między sobą, okazało się ze wszystkie popularne wersje imienia są już zajęte, i przypomniałam sobie Marylkę :))

.

Dużo chorowałam w dzieciństwie. A we Wrocławiu szczególnie. Powyższe okoliczności to zajęcia letnio jesienne. Zimą było inaczej. Spacery z Ojcem starym parkiem z osnieżonymi ogromnymi drzewami, na odrzański wał przeciwpowodziowy. Długie nim spacery niedzielne i interesujące rozmowy gdy już byłam trochę starsza.  

Ale dużo czasu spędziłam sama w domu. Jednego razu zimował u nas jeż  którego przyniosłam jesienią z ogródka. Chował się pod meblami ku utrapieniu pani która przyjezdzała sprzątać. Zawsze się pokłuła.

Przez pewien czas był w domu telefon, w zasadzie zbędny. Po prostu był w domu.

Gdy rodziców bardzo długo nie było brałam słuchawkę i wybierałam jakieś cyferki.

Czasem ku mojemu strapieniu ktoś się odzywał w słuchawce. Czym prędzej naciskałam widełki. Potem znowu kusiło. ..

Dość szybko telefon został sprzedany rodzicom Marylki, łatwo było przenieść, bo tylko za ścianę bliźniaka. 

Inna rozrywka to oglądanie stosiku programów zebranych z wizyt w Operze Wrocławskiej. 

Gdy już samodzielnie tam chodziłam na przedstawienia, bardzo mi się znajomość przedstawień przydała. ..

.

Całkiem osobny rozdział to ogromna łąka rozpostarta na Odrą. 

Wedruję sobie teraz po niej we wspomnieniach, oglądając Atlas Chwastów. 

Bo tam było niespotykane chyba już dzisiaj nagromadzenie gatunków roślin. ..kilka gatunków traw, kwiaty. ..

.

Żal. ..

.

 

 



tagi:

Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 12:25
47     1583    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tadman @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 13:09

Z imionami to straszne zamieszanie może być. Znałem Mariannę która na siebie kazała mówić Maryla. Na mojego Ojca Babcia nie mówiła inaczej niż Biniu, co było skrótem od Zbiniu, a  na jego kuzyna Boniek. Nie wiem od jakiego imienia pochodziło to ostatnie zdrobnienie/skrót(?), a nie ma już kogo zapytać.

Niezbyt dokładnie pamiętam wystąpienie Iwaszkiewicza, więc nie przytoczę imienia, ale opowiadał, że nawet Karl Dodecius tłumacząc jego twórczość miał kłopot z odcyfrowaniem niektórych zdrobnień i kiedy mu podał faktyczne imię to nijak się miało do naszej tradycji zdrobnień.

zaloguj się by móc komentować

marianna @tadman 4 lutego 2019 13:09
4 lutego 2019 14:14

Na Bonifacego kiedyś mówiło się Boniek. Na Benedykta - Benek. Na młodą Mariannę mówiło się Mania, Maniusia. Kiedyś, dawno temu rzadko dawano dziecku imię Maria. Jakoby przez szacunek dla Matki Bożej /to było imię tylko dla niej/dziewczynkom nadawano imię - Marianna.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @marianna 4 lutego 2019 14:14
4 lutego 2019 14:21

Maria to moje imię od bierzmowania,  byla moda środowiskowa na zmienianie sobie imienia. .

Koleżanki zyczyły sobie różne dziwne imiona. .A i mnie dość różnie nazywano,  bo imionami bohaterek książek czytanych. To w końcu wybrałam to od bierzmowania; ))

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 4 lutego 2019 13:09
4 lutego 2019 14:22

U mnie w rodzinie historycznie funkcjonowały Marianny Sztajer

.

 

zaloguj się by móc komentować

atelin @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 14:26

Miałem w liceum koleżankę w klasie - z jakiegoś powodu wolała być Marylą niż Marią. A o wrocławskich ogrodach przydomowych możemy trochę popisać. Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @atelin 4 lutego 2019 14:26
4 lutego 2019 14:32

Koleżanki nie chciały mi mówić Maria. .nie zmusi się  :))

A Majka, Maśka, Mania, Marynia A nawet Maryna. .już były zajęte :)))

.

 

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 15:32

Re Maria i inne, ze dawnego wschodu RP

Moja babcia była Manią, a jej ciotka Misią, czyli dla nas dwie babcie, Mania i Misia.

Był też wujek Runek, ale nie mam pojęcia od jakiego, jeśli w ogóle, imienia to było. 

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @adamo21 4 lutego 2019 15:32
4 lutego 2019 15:44

A bo to różnie się utrwala. .

Siostra Babuni to była Marianna Sztajer. .czego dowiedziałam się na Jej pogrzebie. Mówiło się  Mania

.

 

zaloguj się by móc komentować

Krzysztof-Janyst @marianna 4 lutego 2019 14:14
4 lutego 2019 16:35

Z imieniem Maria tak było. Przeglądając księgi parafialne (metryki.genbaza.pl) parafii Katedra i św. Wojciech w Kielcach od 1836 do 1911nie znalazłem Marii, same Marianny. Odwrotnie niż w Hiszpanii gdzie przez szacunek dla Świetych Osób nadawano imiona Maria Jezus dziewczynkom i Jezus Maria chłopcom.

zaloguj się by móc komentować

marianna @Maryla-Sztajer 4 lutego 2019 15:44
4 lutego 2019 16:51

Imię Marianna w XIX w. musiało być bardzo popularne. Moja prababka z d. Zelman miała na imię Marianna. Miała trzy synowe i wszystkie /włącznie z moją Babcią/ były Marianny. Ja też miałam być Marianna.  Zapisali mnie jednak w księgach Maria.  Pytałam Babci dlaczego mówią na mnie Mania, Maniusia a nie Marysia. " Bo miałaś być zgodnie z tradycją Marianna."  I tak już zostało.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 17:08

I tak niepostrzeżenie z ogrodu Ojca (ale konotacja) przeszliśmy do imion, zdrobnień i ich pochodzenia. 

 

zaloguj się by móc komentować

marianna @tadman 4 lutego 2019 17:08
4 lutego 2019 17:31

Będzie i o ogródku.

Mam na tyłach domu /pomiędzy rzeczką a tarasem/ kawawałek ogródka. Tak ok. 400m2. Oczywiście styl angielski. Co chce to rośnie, raz w miesiącu kosiarka pracuje. Udało mi się zachować kilka drzewek owocowych. Nie pozwoliłam synowi wyciąć. Od pewnego czasu zaczęłam wspomagać swoje zdrowie różnymi ziołami. Kiedy zapoznawałam się w internecie z ich działaniem skojarzyłam ile ja tego dobra mam w swoim, zapuszczonym ogródku. Pokrzywa, glistnik, babka lanc., mięta, malina, mniszek.... Był czarny bez ale mi go wycięli. W tym roku biorę się za zbiór swoich, własnych ziół.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 17:44

Mili Goście  ;)) jak wiele koleżanek byłam w dzieciństwie niezadowolona ze swojego chrzestnego imienia. My wszystkie staralyśmy się coś z tym zrobić. 

Bierzmowanie było okazją z której kilka osób skorzystało. Ale ja tak sobie wymyśliłam,  nie napiszę co to było,  że ksiądz biskup wybił mi to x głowy i bez zbędnych ceregieli dał Maria  ;)))

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @marianna 4 lutego 2019 17:31
4 lutego 2019 17:45

Proszę pisać o tych ziołach :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 4 lutego 2019 17:08
4 lutego 2019 17:49

Ten ogród był ogromnie ważny. .nawet nie zdawałam sobie sprawy. 

W tekście bloga jedt wszystko że tak powiem, dosłownie ...jak było. 

Tzn dzięki opowiadaniu Gabriela i temu Atlasowi masa wydarzeń mi się przypomniała. 

Napisała bym dużo więcej Ale pisanie na dotykowym ekraniku to wyczyn 

.

 

zaloguj się by móc komentować

marianna @Maryla-Sztajer 4 lutego 2019 17:45
4 lutego 2019 18:14

Dopiero od kilku lat poznaje na własnym zdrowiu zbawienną moc ziół. Przedtem jeździłam do Bonifratrów w Warszawie na Ul. Sapieżyńską i dostawałam gotową mieszankę. Było w niej ok. 40 różnych ziół. Zaczęłam czytać o ich właściwościach  i sama zaczęłam robić sobie kompozycje. Kupuję je na Podlasiu przez internet ze sprawdzonych już punktów.

Jutro napiszę jakie ziółka na jaką dolegliwość są zalecane i w jakich przypadkach nie należy ich stosować.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 18:46

Mam odbitą na ksero, jeszcze za komuny, książkę o ziołach autorstwa o. Klimuszko. Co mi pozostało w pamięci to to, że nie należy pić jednoskładnikowych naparów, a tylko z mieszanek odpowiednio skomponowany, bo jedo ziele przy dłuższym stosowaniu upośledza np. wchłanianie żelaza, więc inne musi je dostarczyć. Inne działają na śluzówkę żołądka, więc drugie musi ten żołądek osłaniać. 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 18:49

Ważne jest co zbierać, jak i kiedy oraz odpowiednio suszyć i przechowywać, a potem jak przyrządzać i ile i kiedy aplikować. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 4 lutego 2019 18:49
4 lutego 2019 19:52

Są okresy kiedy używam ziół i mam swoje sprawdzone.  Już tylko kilka przypraw kuchennych w tej chwili. .

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @marianna 4 lutego 2019 18:14
4 lutego 2019 19:53

A bardzo się cieszę z obietnicy  ! :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @marianna 4 lutego 2019 18:14
4 lutego 2019 21:00

A ja używam (niekiedy wręcz nadużywam) Trojankę Litewską,nalewkę na 27 ziołach.Żadnych nieprzyjemnych skutków ubocznych,ani tego ani następnego dnia.

zaloguj się by móc komentować

POLFIC @Maryla-Sztajer
4 lutego 2019 21:04

Wiem że wszyscy znają, ale w tym miejscu chyba warto sobie przypomnieć :)

https://www.youtube.com/watch?v=G8OUQW8ycB4

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @POLFIC 4 lutego 2019 21:04
4 lutego 2019 21:09

...pamiętam o ogrodach, stamtąd jestem. ..

Łzy mi w oczach stanęły. ..

:)

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @DYNAQ 4 lutego 2019 21:00
4 lutego 2019 21:11

Oj...nalewka na zielonych orzechach...na parapecie okna w Czeladzi 

;)

 

zaloguj się by móc komentować

marianna @DYNAQ 4 lutego 2019 21:00
5 lutego 2019 08:26

Niedawno zrobiłam Trojankę, Benedyktynkę i anyżówkę ale muszą odstać co najmniej pół roku. Od kilku lat "leczę się" orzechówką. Nie ma nic lepszego na dolegliwości trawienne /choroba wrzodowa/. Trzeba tylko uważać by nie wpaść w nałóg. Od czasu do czasu kieliszek nie zaszkodzi.

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @marianna 5 lutego 2019 08:26
5 lutego 2019 09:01

Na chorobę wrzodową -kit pszczeli (rozpuszczony w spirytusie).Sprawdziłem,skuteczny.

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @marianna 5 lutego 2019 08:26
5 lutego 2019 09:12

''...muszą odstać co najmniej pół roku''  To najtrudniejszy etap produkcji.

zaloguj się by móc komentować

marianna @DYNAQ 5 lutego 2019 09:01
5 lutego 2019 09:17

Niestety jest silnym alergenem i nie każdy może go używać. Nie powinny go używać osoby ze skłonnością do AZS /atopowe zapalenie skóry/. Doświadczyłam tego na własnej skórze.

zaloguj się by móc komentować

tadman @DYNAQ 5 lutego 2019 09:01
5 lutego 2019 09:46

Mój Ojciec hodował na działce pszczoły, więdz propolisu było sporo. Ojciec robił spirytusową nalewkę i puszczał kilka kropli na wodę i wypijał. Świetnie to działało na nadkwasotę, bo jak twierdził picie tego to swoiste malowanie żoładka od wewnątrz, a wtedy nadmiar kwasu mu nie szkodził.

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @tadman 5 lutego 2019 09:46
5 lutego 2019 09:59

Chyba njlepsza odpowiedź na pytanie jak działa kit pszczeli: ''Przywraca ustawienia fabryczne..''  I organizm broni się sam.Kitowane rany,oparzenia goją się nie pozostawiając blizn.Ciekawostka.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @marianna 5 lutego 2019 09:17
5 lutego 2019 10:29

Dla mnie w ogóle  ,,pszczoła,, to alergen...Ale natura ma wiele ofert :))

.

 

zaloguj się by móc komentować




tadman @Maryla-Sztajer
5 lutego 2019 10:58

Pamiętam, jak Ojciec opowiadał, że klienci którzy chcieli zmusić pszczoły do zwiększonej produkcji kitu pszczelego powodowali, że pracowite z reguły pszczoły zadowalały się świeżo pomalowanym płotem.

A z innych opowieści o pszczołach to coś na temat losu trutni. Do zachowania możliwości reprodukcyjnych pewna liczba trutni jest pozostawiana w ulu na zimę, a reszta jest bezpardonowo wyrzucana z ula. Jeśli taki delikwent chciał się ponownie dostać do ula to uwieszały się na nim ze dwie trzy pszczoły już na wylotku i taka brzęcząca kula spadała na trawę. Często taka kula wytaczała się z wnętrza ula. Zadowolone strażniczki wracały do ula, a delikwent próbował powtórnie, dopóki nie opuściły go siły. Jeśli nadmiarowy truteń był wyjątkowo upierdliwy to strażniczki odgryzały mu skrzydła i wtedy ul stawał się dla niego niedostępny.

Kiedyś Ojciec wysłał mnie po odbiór matki pszczelej do pewnego pszczelarza na przedmieściu. Zadzwoniłem do drzwi i otworzyła mi starsza pani, więc wyłuszczyłem o co mi chodzi, na co uzyskałem odpowiedź, że mąż jest w pasiece i właśnie przygotowuje matki pszczele do transportu.
- Tylko uważaj, bo one są wściekłe i żądlą - przestrzegła mnie.
Zaszedłem z tyłu domu i zobaczyłem starszego mężczyznę pracującego przy ulach bez maski. Przywitałem się i powiedziałem po co przyjechałem. Kazał mi podejść bliżej, więc powtórzyłem co mi powiedziała jego żona. Na to usłyszałem zachętę, abym bliżej podszedł i się nie bał, bo one tylko baby żądlą.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 5 lutego 2019 10:58
5 lutego 2019 14:48

Ładna historia :))

.

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer 5 lutego 2019 14:48
5 lutego 2019 14:56

Ładna, ale trochę seksistowska, co jest wysoce naganne. :))

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 5 lutego 2019 14:56
5 lutego 2019 15:04

Zabawna. ..poza tym to nie jest prawdą. 

Mam  ogrodniczkę czarownice tutaj. Ma takie kwiaty ze zawsze pełno pszczół u niej. Jej nic nie robią. .przyjaźnie krążą. A jak baba się na rozmówcę gniewa to pszczoły lecą do tej osoby jak na komendę. ..

Nie wiem co ona robi 

.

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
5 lutego 2019 15:51

Pszczołę jak jest w czasie wxiątku, czyli zbiera pyłek to można bezkarnie przegonić. Ale przy ulu wstępuje w nią trybalistyczna chęć obrony gniazda. Jeśli jedna tylko użądli intruza to jest on niejako naznaczony jak cel do ataku, bo trzeba wiedzieć, że pszczoła zostawia żądło w ciele ofiary wraz z ostatnią częścią odwłoka i gruczołem jadowym. Jad działa na pszczoły mobilizująco. 

zaloguj się by móc komentować

syringa @Maryla-Sztajer
5 lutego 2019 19:44

Też znałam pszczelarza, ktory pracowal bez maski i pszczoly go nie kąsały.

Uwazam ze po prostu wyczuwają "dobrego czlowieka" (niekoniecznie mężczyznę).

A o ziolach wiem sporo (tez zbieram i robie nalewki). Dawniej miałam dużo wiecej dzikich ziół u siebie - jakos te ciekawsze wyginęły...

I jest prawdą, że pewne trzeba zbierać w nowiu, a inne w pełni (i dlatego zielarki: "Czarownice" chodzily przy ksiezycu i zbieraly)

ALe to latwo wytłumaczyć kalendarzem księżycowym (stosuję pilnie).

I liczy sie też pora (miesiąc) w roku- nie tylko tradycyjnie w maju ale np. żywokost (tak mało w Polsce znany i stosowany ) najlepiej zbierać w listopadzie okolo nowiu...(Pisze tez o tym w swej ksiazce  znakomity a zapomniany zielarz-dr Muszyński

A znajoma- świetna zielarka mowila mi, że pokrzywa (jedno z najwspanialszych ziol!) zbierana w kolejnych 3 dekadach maja -ma różne wlaściwosci wynikające z pory zbierania .

Ja z pokrzywy robiłam wspaniałą nalewkę -czyste naturalne (i bezpłatne) żelazo dla tych, dla których "tabletkowe" zelazo jest nieprzyswajalne...

Owoce na nalewkę tez zbieram w określonych dniach (o ile mam czas).

ALe i na odwrot -trzeba uważać . Znam przypadek ze "dr biologii" leczyla sie u tak modnego ukrainskiego uzdrowiciela.  Dostawala mieszanke ziol.

I po pewnym czasie zaczela powaznie zapadac na zdrowiu i lekarze nie mogli stwierdzic co to takiego. Wreszcie stwierdzono silną ołowicę. SKĄD?

a no -zioła zbierane były przy autostradzie...

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @syringa 5 lutego 2019 19:44
6 lutego 2019 13:12

Bardzo przepraszam, dopiero teraz zobaczyłam ten komentarz...bardzo ciekawy :)

Okropne katarzysko mnie męczy :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @Maryla-Sztajer
6 lutego 2019 14:09

Dziękuję za uroczą notke.

A propos wersji imienia Maria, to jest ich bez liku. Świadczy o tym Kornel Makuszyński w swojej Awanturze o Basię

Ojciec Basi pyta nastoletnią koleżankę córki:

- A pani jak na imię?

- Kicia.

- Od jakiego imienia to zdrobnienie?

- Od Marii!

Nie jest to dokładny cytat, książkę czytałam bardzo dawno temu, ale ten dialog utkwił mi w pamięci.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @maria-ciszewska 6 lutego 2019 14:09
6 lutego 2019 15:54

Owszem. ..Tak bywa :)))

Dziękuję za pochwałę :)

.

 

zaloguj się by móc komentować

tadman @maria-ciszewska 6 lutego 2019 14:09
6 lutego 2019 16:06

:) Mój Dziadek mówił podobnie na Babcię - Kocia i bynajmniej nie było to zdrobnienie od Marii.

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @tadman 6 lutego 2019 16:06
6 lutego 2019 16:21

Jak byłam bardzo mała, wołano mnie Mysia. Z mojej "inicjatywy", bo nie potrafiłam wymówić "Marysia".

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
6 lutego 2019 16:46

Babcia miała na imie Konstancja. :)

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
8 lutego 2019 13:16

Nie wiedziałem, że słuchasz/słuchałaś taki piosenek

http://maryla-sztajer.szkolanawigatorow.pl/-

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować