-

Maryla-Sztajer : Maryla-Sztajer

PAMIĘĆ ODNAJDYWANA - mężczyzna w swoim warsztacie

Ogród Dziadka był dla mnie miejscem zaczarowanym. Nie dla mnie jednej:). Nie wolno było do niego wchodzić nikomu poza rodziną. Było podwórko i stamtąd goście mogli przez najpierw drewniane sztachety, potem przez siatkę, zaglądać do wnętrza. Ponieważ rosło tam dużo rozmaitych warzyw, owoców i kwiatów na sprzedaż, sąsiedzi przysyłali dzieci trzymające w jednej garści pieniązek, w drugiej np papierową torebkę po mące czy kaszy, by dokonały zakupu. Wtedy mogły wejść furtką za ogrodzenie i kilkadziesiąt kroków do małego placyku przed budynkiem godpodarczym. 

Sam ogród był jednym z całorocznych warsztatów pracy emeryta. W budynku gospodarczym mieścił się warsztat stolarsko metalurgiczny, że tak powiem. Jedynym narzędziem elektrycznym była tam lutkolba z przynależnym pudełkiem kalafonii i zwojem cynkowego drucika.

Poza tym wszystko wymagało pracy rąk i nóg...jak np napęd szlifierki czy tokarki.

Na lewo od drzwi ciągnął się wzdłuż ściany roboczy, solidny stół. Do niego dokręcone imadła dla obróbki ręcznej jakiejś potrzebnej akurat w domu części.

Na półkach blaszane pudełka zawierające wszelkie możliwe podkładki, śrubki , gwoździe, haczyli...nie wiem już co jeszcze.

Metodycznie ułożone heble, węgielnica, cyrkiel, kątomierz. Świdry, dłuta, wiertła, pilniki różnej grubości. Młotki różnej wagi, obcęgi, kombinerki, wkrętaki.

Piły ramowe i dwuosobowe - do drewna wisiały na ścianie.

A jeszcze klucze: płaskie i nasadowe i francuskie. 

W skrzynce różne 'przydasie' czyli rurki i rury, zwinięte druty, guma na łatki do rowerowych opon.

W słoiczkach czy blaszankach rozmaitej gęstości smary do łożysk.

Obok pilników papier ścierny i pasta szlifierska.... marzenie:)

Siadywałam czasem na taboreciku i patrzyłam sobie, jak Dziadek coś przemyśliwuje, przymierza się do naprawy. Potem było różnie; jeśli praca była w drewnie, mogłam tak siedzieć długo. Jeśli w metalu, dźwięk szlifierki czy tokarki wyganiał mnie do ogrodu.

W zasadzie nikt poza Dziadkiem nie miał tam wstępu. A ja miałam zakaz ruszania się ze stołeczka. Mowy nie było by czegoś dotykać bez pytania. Wszystko miało swoje odwieczne miejsce. Porządek ułożenia nawet drobiazgów był nieodmienny. Dziadek sięgał po narzędzia nie patrząc. Nigdy się chyba nie pomylił.

 

Babcia co jakiś czas stawała w progu, by wziąć ze ściany odpowiednią siekierkę.

Inną dla porąbania sobie na cieniuśkie szczapki ułożonych na zewnątrz budyku, pod daszkiem, z grubsza już porąbanych kawałków drewna. To gdy rozpalała w piecach.

Całkiem inna siekierka była potrzebna, gdy u sąsiadki została zakupiona młoda kurka, lub kogutek na obiad.

Wtedy pieniek do ciupania drewna zamieniał się na moment w miejsce egzekucji kurczaka.

Potem jeszcze proces skubania z piór ....i kurzy zewłok wędrował do kuchni:)

Babcia w innych okolicznościach do warsztatu nie zaglądała. Pokazywała mężowi co się psuje w domu, jeśli wcześniej sam nie zobaczył - i już. 

Ja siadywałam tam, bo wszystko było inne, zapachy drewna i smarów, ciepłe opiłki metalu, nie wiem właściwie co jeszcze. Pakuły, ochronny fartuch...

:)

.

.

 

 



tagi: warsztat domowy 

Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 13:12
64     3011    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 14:09

Warsztat to męskie sanktuarium :) trudno wytłumaczyć kobiecie, że tam nie wolno, ot, tak sobie włazić i buszować ;) a już zaprowadzić tam kobiecy porządek?!? Groza! ;)

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @telok 17 lutego 2018 14:37
17 lutego 2018 14:42

Ja mam tak samo. Muszę mieć swój własny pierdolnik, żeby się w tym szybko orientować. To w sumie jest porządek, bo to ma jakiś system, tyle, że nie wygląda ładnie ;) 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 15:01

Opowiedzcie co robicie sami? proszę:)

Tęsknię za tamtym światem

.

 

zaloguj się by móc komentować

eska @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 15:23

Mój dziadek też miał taki zestaw narzędzi do naprawy wszystkiego tudzież prac ogrodowych., w takiej przybudówce do domu.
Ale, co ciekawsze, mój mąż też tak ma! Specjalnie zaprojektowałam garaż z dodatkowym pomieszczeniem na te wszystkie niezbędne śrubki, młotki, piły, słoiczki, półki , blaty itp. Wnuk jak był mały, uwielbiał "pracować" z dziadkiem, mam nawet znakomite zdjęcia, ale tu się nie da wkleić wprost z komputera.... :)

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @eska 17 lutego 2018 15:23
17 lutego 2018 15:31

To było coś więcej niż zestaw narzędzi. Jedynie do spawania raz trzeba było wziąć spawacza...bo spawarki nie mieliśmy.

Gdyby Dziadek chciał to mógł regularnie prowadzić dowolną firmę... To był ogron zbierany od przed wojny. A ja to 'widzę' gdzieś około roku 60' i później.

Mój OJciec i zięć tez mają :))) Prawie takie, choć już elektryczne:))) częściowo

.

 

zaloguj się by móc komentować

eska @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 15:31
17 lutego 2018 15:42

Mój zięć najpierw miał dwie lewe ręce (humanista), ale z czasem też coś jednak nazbierał. Czyli nie jest z nami źle, skoro panowie nadal mają te swoje małe warsztaty i coś tam dłubią i naprawiają :)

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 15:45

U nas był mały, doskonale wykończony, tak jak kamienica dziadków, domek zwany drewutnią. Była w nim piwnica na węgiel, kurnik i pomieszczenie warsztatowe, z którego można było się wdrapać na mały stryszek, gdzie były przeróżne skarby dziadkowe. Dziadek nie lubił kiedy któryś znas chłopców tam zaglądał.

Kamienica z tą drewutnią powstała w latach 20tych. Była udanie (serio) stylizowana na 'zakopiańskość', choć, jeśli idzie o funkcję, i w porównaniu z obecnymi standardami, miała pewne niedostatki. Kurnik, który miał mały wybieg-klatkę dla kur i królików, funkcjonował z przerwami, a w czasie wojny z niemcami i za wczesnych sowietòw był ważną częścią rodzinnego gospodarstwa. Aaaa! Kurnik był pod zarządem babci, natomiast cała reszta należała do dziadka. W ogrodzie była altanka zrobiona, aż się teraz nie chce wierzyć, z betonu. Starannie zaprojektowane i wykonane cudo sztuki budowlanej. Z moich czasów altanka służyła dziadkowi jako skład drewna na podpałkę. Ogródek przed i za domem miał pięknie wybetonowane ścieżki z brzegami z białej cegły. W tym to ogródku dziadek sprefabrykował rodzinny nagrobek, który do dzisiaj służy rodzinie. 

Niedokończony, bo wojna przerwała budowę, dom 1-rodzinny, oddalony o dwie ulice, miał ogród do, którego chodziliśmy z dziadkiem kopać grządki, siać i sadzić coś tam. Ze starszym bratem walczyliśmy o miejsce na małym wózeczku, model mini furmanka, który ciągnął dziadek. Oczywiście powstawał problem jak upchnąć na nim (na wózeczku, nie na dziadku) jednego z nas i narzędzia lub 'zebrane płody rolne'. Tę piękną parcelę wraz z niedokończonym domem wywłaszono, zabrali to komuniści dla swoich ....

Co jeszcze? Jeszcze były latawce robione przez dziadka, które się puszczało nad Wisłą; była damka z sidełkiem dla dziecka, czyli największy przebój naszego wczesnego dzieciństwa; wyprawy z dziadkiem na dworzec kolejowy, politechnizcja i podziwianie techniki pt para buch, koła w ruch...

Wystarczy, to se ne vrati pane Havranek!

 

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @adamo21 17 lutego 2018 15:45
17 lutego 2018 15:56

Boże, jak było pięknie....

Dziękuję:)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @eska 17 lutego 2018 15:42
17 lutego 2018 17:01

Jest czasem problem kiedy małżonek ma ambicje,  a brak mu umiejętności. I to by wcale nie było takie złe, przecież nie każdy humanista musi umieć majsterkowac, ale niestety gdyby się wezwało fachowca, to by się obraził. No i trzeba czekać dłuuugo z kapiacym kranem lub syfonem pod zlewem zawiązanym sznurkiem, aż się luby zbierze w sobie. 

Jakie to jest wnerwiające. Wrrrr. Chyba lepiej od razu wezwać hydraulika czy innego potrzebnego speca, kiedy miłego nie ma, zapłacić po robocie,  zatrzepotać rzęsami i się nie przyznać. -:) 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Rozalia 17 lutego 2018 17:01
17 lutego 2018 17:11

1:07 Czasem fachowcy potrafią trochę narozrabiać, ale w zasadzie teraz nie jest najgorzej, chociaż zasem się zdarzy patalach.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @telok 17 lutego 2018 14:50
17 lutego 2018 17:27

Sam widzisz, musi być konstruktywny chaos ;) 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 15:01
17 lutego 2018 17:33

A bo ja wiem? Co trzeba. Ja to głównie składam rowery ;)

Ale i naprawiam, co trzeba. Trochę instalacji w domu w ogóle sam zrobiłem, w tym kuchnię. Teraz jest taki dostęp do narzędzi i półproduktów, że to łatwe jak składanie klocków. No i piec rozkręcam co chwilę, bo się dziad lubi psuć, a serwis daleko ;) A jak muszę to i z drewna coś tam zrobię. W sumie nic nadzwyczajnego. Spawać nie umiem, ale jakbym miał potrzebę, to pewnie bym się nauczył ;) 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Grzeralts 17 lutego 2018 17:33
17 lutego 2018 17:57

Cudnie:)

Wszystkiego można się nauczyć czego przykładem mój zięć:)) Naprawdę jest samoukiem we wszystkim. Choć nie wszystko lubi...

.

 

zaloguj się by móc komentować

betacool @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 17:57
17 lutego 2018 18:01

Ja umiem skręcać meble z Ikei. Ale rodzina woli mnie zostawiać z tym samego, bo mi często piana idzie z pyska i warczę.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @telok 17 lutego 2018 17:49
17 lutego 2018 18:01

Najważniejsze to umieć... Powiem że o fachowców typu złota rączka już bardzo trudno. 

A dawniej....gdy siedziałam w warsztacie Dziadka... masę się nauczyłam. Nie robić. Zwykłych informacji z zakresu mechaniki.

Co to jest pion....taki ciężąrek:)) kątownik, waserwaga...

Czyli 'nauka o geodezji;:)))

I tak mogę wymieniać. Dlatego w szkole wiedziałam instynktownie....Jak chłopaki. A 'panienki' nie koniecznie. Musiały zakuć:))

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Rozalia 17 lutego 2018 17:01
17 lutego 2018 18:03

I uczyć syna/zięcia.... oczekiwać, że będzie umiał... W życiu się nie przyznałam że coś umiem;).

/

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @betacool 17 lutego 2018 18:01
17 lutego 2018 18:05

Ale to z powodu firmy IKEA...każdemu idzie piana.... Zięć odmawia 'styczności' z ich produktami:)))

Mamy kolegę który to opanował. Znawca IKEA po prostu;).

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @telok 17 lutego 2018 18:29
17 lutego 2018 18:44

Ojej. Przykro.

Ale wiem że tak jest

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @telok 17 lutego 2018 18:48
17 lutego 2018 19:28

Czyli powinny być parytety w zawodzie. Ale to już tak będzie. Dlatego wspominam i zapisuję.

Mam to wszystko w czymś w rodzaju 'książki' prywatnej ...dla najbliższych...Ale tutaj wpisuję to czym chyba warto się podzielić. I pytać kto i co pamięta

.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @telok 17 lutego 2018 17:49
17 lutego 2018 20:12

Dokładnie. Nie można być dobrym we wszystkim, a i sensu nie ma. 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @telok 17 lutego 2018 19:51
17 lutego 2018 20:14

To jest zresztą specyficznie polskie. Matriarchat w wychowywaniu synów.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @telok 17 lutego 2018 19:51
17 lutego 2018 20:32

:))))

Przepraszam za małą prowokację :)))))

.

Jednak brak nauczycieli mężczyzn jest faktem.

.

Swoją droga, ciekawe. Trzech panów się tu wypowiedziało.... A reszta ?? :))) Humaniści, jak napisała Eska? Czy nie chca się podzielić doświadczeniem, może

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @telok 17 lutego 2018 20:23
17 lutego 2018 20:35

Nie wiem. Jakoś zawsze miałam tzw jedną przyjaciółkę... Ale raczej koledzy, nauczyciele, wykładowcy, koledzy w pracy na męskiej w końcu uczelni.....

Nie umiem się dogadywać z kobietami. Nie rozumiemy się:((

Tak cóż zrobić

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @telok 17 lutego 2018 20:34
17 lutego 2018 20:36

Zięcia mojego życie nauczyło:))) Ani ja ani mama ani żona;)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Grzeralts 17 lutego 2018 20:12
17 lutego 2018 20:38

Ale warsztat Dziadka aż mi się śni. Poza tym był saperem w 1920. Górnikiem - linowcem. Układał wiersze.

Śpiewał takim głosem że czeladzki kościół o którym pisałam w SN normalnie zdominował:))

itd itd...:))

.

 

zaloguj się by móc komentować

chlor @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 15:01
17 lutego 2018 20:40

Ja robię (robiłem) zegary z drewnianymi zębatkami, z bukowych deseczek kuchennych. Normalnie cały mechanizm piłą i pilnikiem. Nawet chodziły.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @chlor 17 lutego 2018 20:40
17 lutego 2018 20:43

Pamiętam, pisał pan kiedys o nich:)

.

 

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @telok 17 lutego 2018 20:34
17 lutego 2018 20:54

Nie można być dobrym we wszystkim...

To prawda, choć są ludzie przeciętni ale w pewnym sensie unwersalni, jak przysłowiowe koło gospodyń wiejskich, są też inni żartobliwie mówiący o sobie 'genialność to moja specjalność'.

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @telok 17 lutego 2018 20:23
17 lutego 2018 20:59

Stereotyp (stary)

Uważało się (oczywiscie kiedyś), że przeciętny francuski mężczyzna jest bardziej kobiecy, niż najbardziej kobieca angielka.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @telok 17 lutego 2018 18:48
17 lutego 2018 21:04

No nie. ZPT tak jak WF, od V klasy wzwyż, były rozdzielone na płcie. Dziewczyny oddzielnie, chłopaki oddzielnie. Dlatego dziewczyny uczyły się szycia i gotowania, a chłopaki męskich prac. I to było ok. Była Pani od prac ręcznych i Pan od ZPT.

Teraz w I klasie gimnazjum są lekcje gotowania również dla chłopaków.  Ale wszystko musi być nowoczesne. Siostrzeniec miał zadanie przygotowania naleśników i przedstawienia procesu ich produkcji na zdjęciach. Siostra specjalnie pojechała do sklepu po nową, elegancką patelnię. Patelnia musiała być fotogeniczna. -:)

zaloguj się by móc komentować

chlor @telok 17 lutego 2018 20:49
17 lutego 2018 21:11

Mi przyjemnosc sprawiało budowanie urządzeń w zasadzie bezużytecznych. Zwykłe domowe naprawy robiłem niechętnie i ze słabym skutkiem.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 18:03
17 lutego 2018 21:22

Jasne, nie przyznawać się! Zresztą nawet jak ukradkiem, kiedy zachodzi konieczność zrobić się coś  z męskich prac, to trzeba strasznie dużo siły,  jęzor na wierzchu i narzędzia wspomagające. A un weźmie to to w ręce,  odkręci, przykręci, zamontuje...  i nawet nie sapnie.

Pozostaje tylko pochwalić. 

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 21:30

Trochę cierpliwości, niedługo nie trzeba będzie wysyłać naszych pań psorek do Masajow... ponieważ będzie ich w Polsce do-wyboru-do-koloru i pod dostakiem, wystarczy dla każdej zainteresowanej pani(psorki).

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @telok 17 lutego 2018 21:11
17 lutego 2018 21:32

Przypuszczam, że ten też niespecjalnie będzie się garnał do kuchni,  ale drugi, młodszy, bardzo chętnie gotuje i wcale nie potrzebował do tego lekcji wystarczyło zamiłowanie. Zresztą przecież najlepsi kucharze, krawcy, fryzjerzy - mistrzowie, to mężczyzni. Jednak ci co wybierają te zawody, zwykle naprawdę mają do tego talent i chęci. 

zaloguj się by móc komentować


Grzeralts @Grzeralts 17 lutego 2018 21:41
17 lutego 2018 21:43

P.S. co do niechęci, skutek na ogół dobry.

zaloguj się by móc komentować

wierzacy-sceptyk @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 20:32
17 lutego 2018 21:50

Normalnie prowokujesz:)

Tylko nie wiem czy do wspomnień czy przechwałek:)

Mnie nikt chyba tego nie uczył, ani ojciec który odszedł, ani dziadek który niczego nie potrafił. Dziadek był zatwardziałym kapitalistą i nawet w najgorszych latach stalinizmu nie dał się do końca zniszczyć. A ja miałem swój pierwszy warsztat w mniejszym pokoju w mieszkaniu, darowanym przez teściów. Tam zrobiłem szafę, wielką, regały do spiżarni i zabudowę kuchni i łazienki. Tak że drewno i z konieczności trochę hydrauliki. A elektrykę to tak z oczywistości, studiowałem wtedy elektronikę. A potem szybko trzeba było ten warsztat przenieść do piwnicy, bo trzeba było resztę mieszkania przygotować na powrót żony ze szpitala z pierwszym synem. A regały na książki to już robiłem w piwnicy, dużo tego było bo i książek dużo.  Jak niczego nie można było kupić, teraz to niewyobrażalne. A miałem za co kupić, bo korepetycje z matmy do matury potrafiły dać duży dochód. Posiadanie własnego mieszkania przez młode małżeństwo to była niebywała atrakcja. Spotkania towarzyskie polegały na wspólnym malowaniu, kuciu rowków pod instalacje, wszystko robione przez studentów takich jak my, oczywiście jeszcze gorszych fachowców niż ja. Ale dało się. A najlepszy w kuciu ścian była nasz przyjaciel z ASP, rzeźbiarz:)  No i balangi kolegów i koleżanek, najpierw kołysankę dla dziecka, dopiero gdy zasnęło, a potem dwa, to można było zcząć imprezę. Ale też spotkania przed ćwiczeniami i laborkami w grupie kilku osób. Każdy miał mieć wykute na blachę jakieś zagadnienie a potem wspólne uczenie się. Gromadka siedząca na dywanie a między nimi pełzający najstarszy syn:) A potem praca na Politechnice, córka i pytanie co dalej. No i z pensji na Politechnice bardzo cienko, stan wojenny, nie będę tej bandzie w tyłek wchodził, no to wieś. Ściepa po rodzinie, kupiliśmy niewielkie gospodarstwo. Brat ś.p. miał niedaleko gospodarstwo gdzie chciał uprawiać porzeczki. No to ja też. Zbudowaliśmy razem kombajn do zbioru porzeczek, wtedy nauczyłem się spawać, ciąć, szlifować. Spawać w końcu to już całkem nieźle. Nauczyliśmy się szukać stali, łożysk i wszystkiego. Kombajn działał chociaż często się psuł. Ale i tak spełniał swoją rolę bo jak nawet stał zepsuty na polu a myśmy się użerali żeby go naprawić to działał łagodząco na stawki najemnych pracowników akordowych. A wrsztat był wtedy u brata, a potem u mnie drugi.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @wierzacy-sceptyk 17 lutego 2018 21:50
17 lutego 2018 22:11

C U D O W N E !!!!

Jutro przeczytam jeszcze raz.

I chyba "ukradnę'...taaakiieeee wspomnienia:0

Dzięki:)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 22:12

Panowie, idę od komp. Ale jeśli mi ktoś jeszcze zechce zostawić takie cudne historie, to jutro będe czytać, czytać, czytać...

:))

.

 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @wierzacy-sceptyk 17 lutego 2018 21:50
17 lutego 2018 22:20

&telok Czyli jak trzeba to można. Nie ma więc się co zmartwiac, będzie mus, to i młodsi wyskocza z rurek i wezmą się za normalne męskie zajęcia.

Wierzący-sceptyk, gratulacje.

Do młodych kobiet, jeśli czytają. Na taki wysiłek i popis męża stać na początku związku. Nic nie odkładać na potem. Potem jest zupa z kotem. Albo jak w powyższym przypadku, powód do dumy i ciekawych wspomnień.

zaloguj się by móc komentować

wierzacy-sceptyk @Rozalia 17 lutego 2018 22:20
17 lutego 2018 22:49

No właśnie, żona mi niedawno powiedziała że byłem dość dobrym ojcem.  Bo może zobaczyła jakim jest ojcem mój zięć. Bo ja w nocy wstawałem i robiłem niebieskie mleko, ciągle mieszając. I karmiłem jak już wystygło. No i zmieniałem pieluchy, i myłem pupę córce, która stale tupała i jej kupa rozpryskiwała się po całej łazience. A podobno dziewczyny bardziej kochają takich co rozrzucają skarpetki i gdzieś mają się płaczące dzieci z kupą w środku nocy. A ja mam to gdzieś, taką wybrałem, to taką mam. Najlepiej to sobie przypomnieć przysięgę małżeńską, to dpbrze robi:)

zaloguj się by móc komentować

JK @Maryla-Sztajer 17 lutego 2018 15:01
17 lutego 2018 22:54

Pani Marylo. Ja już jakiś czas robię deski - podobrazia do ikon. Bardzo mi się ta praca podoba i już prawie miałem wszystko dosyć poukładane. Trochę w stylu Pani dziadka, tylko bez "metalurgii". Oczywiście maszyny są elektryczne a nie na napęd nożny. Licho i przyjaciele podkusili mnie jednak, by "zwiększyć skalę produkcji".

Chciała by Pani wrócić do tamtej atmosfery. To chyba jest bardzo długa droga by wrócić do takich klimatów lub przynajmniej podobnych.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @wierzacy-sceptyk 17 lutego 2018 22:49
17 lutego 2018 23:11

Kochają tych co rozrzucają skarpetki bo nie ma innych do wyboru, a poza tym nawykle, tata rozrzucal skarpetki to i mąż może. Norma.

Żona roztropnie za bardzo nie przechwala -:) i bardzo dobrze, nie chwal dnia przed wieczorem... 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
17 lutego 2018 23:32

A wspomnienia z biegiem lat stają się bardziej ważne. Trochę o Dziadku, ale nie tylko.

http://tadman.neon24.pl/post/91314,babcia-dziadek-baska-i-inne-historie

zaloguj się by móc komentować

Paris @Grzeralts 17 lutego 2018 14:09
18 lutego 2018 00:14

Nooo...

... polemizowalabym... ja tez lubie "meskie" warsztaty.  Moja skrzynia narzedziowa do naprawy samochodu niejednego Polaka - jak jeszcze bylam we Francji - wprawila w niemale oslupienie.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Grzeralts 17 lutego 2018 17:33
18 lutego 2018 00:34

Moj sp. wujek, a brat mojej mamy byl spawaczem.  Nie bylo dla niego rzeczy niemozliwej do zrobienia, uspawania.  Ja jako nastolatka lubilam patrzec jak on spawa, ale wujo mnie przeganial, bo ta "jasnosc" i lecace iskry byly szkodliwe dla oczu.

Bardzo chcialam "nauczyc sie" spawac... i raz "zawinelam" wujowi 2 pudelka elektrod... wujo zachodzil w glowe co sie z nimi stalo i kto mu te elektrody  zapier****l... posadzal wszystkich tylko nie mnie... w koncu po jakims tygodniu sie przyznalam do mamy, ze to ja, bo wujo nie mogl skonczyc roboty, wtedy ciezko bylo o te elektrody, a te 2 pudelka to bylo naprawde duzo.  Pamietam, ze dostalam wtedy lomot, ale w koncu wujo pozwolil mi troche pospawac - oczywiscie pod jego czujnym okiem... i nawet mi to spawanie szlo, tak wiec wszystkiego mozna sie nauczyc...

... no i jeszcze ta moja "przygoda" dlugo byla opowiadana przy rodzinnych spotkaniach i zawsze wywolywala kupe smiechu. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @JK 17 lutego 2018 22:54
18 lutego 2018 09:02

Mój Dziadek miał to wszystko z musu. Zbudował w 36' dom...duży, nie tylko w myślą o rodzinie ale z izbami na wynajem. Musiał w tej sytuacji mieć to wszystko.

W Czeladzi nikt normalny nie wynajmował fachowców. Noo murarzy... I do kładzenia dachu i do elektryki czy wody to już drugi człowiek musowo. Ale to zawsze kuzyn , szwagier itp... 

Ostatnia niedołęga i frajer kogoś obcego brał.

To nie było hobby.... ale jeśli łączył sę mus z zamiłowaniem... No to był 'mój dziadek'...;).

.

Poza tym przecież na emeryturze został ogrodnikiem. Znawcą uprawy - wszystkiego. Człowiek renesansu... 

Wykształcenie? Rozyjska podstawówka ( bo to rocznik 1897 ). Praca w rodzinnej fabryce lin na Uralu. Wojsko - kursy saperskie... Trzy fronty...

Nie uniwersytet:))

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Paris 18 lutego 2018 00:34
18 lutego 2018 09:02

Śliczne po prostu:)) Dzięki:)

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 17 lutego 2018 23:32
18 lutego 2018 09:03

O ! Właśnie. Dzięki Tadziu:).

.

 

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @Paris 18 lutego 2018 00:14
18 lutego 2018 09:09

Widocznie masz męski mózg ;) 

A serio, to chyba każdy lubi coś własnoręcznie stworzyć. Różne mogą być tylko preferencje, co to ma być. A koleżankom łatwiej zaimponować jakimś włąsnoręcznie stworzonym ciuszkiem niż np. łukiem. 

zaloguj się by móc komentować

tadman @Maryla-Sztajer
18 lutego 2018 11:02

Ojciec mój robił wszystko w domu i fachowiec przez lata nie odwiedzał nas, no za wyjątkiem tego, który naprawiał telewizory. Ojciec bakcyla majsterkowania połknął u swojego dziadka, który za pieniądze zarobione w USA (trafił tam w trakcie wojny rosyjsko-japońskiej; po niewoli u Japończyków został deportowany do Ameryki, by nie wrócił znowu na front do carskiego wojska) postawił kuźnię. Ojciec w tej kuźni zaczynał od ruszania miechem, a po czasie nawet kuł żelazo, a raz by zastąpić dziadka spróbował niecierpliwemu klientowi podkuć konia. Skończyło się na wierzgnięciu, szczęście koń źle wymierzył i skończyło się na szramie pod włosami.
Widziałem, jak zelował buty, przybijał blaszki, wycinał i wstawiał w obcas płytki do mocowania łyżew, kleił zniszczone przez nas huśtaniem krzesła. Pamiętam jak skręcałem z nim dratwę do szycia butów. Ja stałem na krześle i trzymałem jeden koniec dratwy, a drugi Ojciec. Ja kręciłem w jedną stronę, a Ojciec w drugą, a na dole w roli obciążnika wisiały nożyczki. Po skręceniu dratwy było jej smołowanie i tak przygotowaną dratwą można było szyć buty. Aha, potrzebny był jeszcze szpilorek, a po naszemu szydło. Potem było obcinanie nożem szewskim nadmiaru zelówki, lub częściej obcasu, a na koniec, było malowanie bocznej powierzchni zelówki czymś w rodzaju laku, pamiętam ten zapach do dzisiaj.
Ponieważ byłem obserwatorem tego na bieżąco nie wzbudzało to żadnego zdziwienia, bo Ojciec potrafił zrobić i naprawić prawie wszystko.

Doceniłem w pełni Jego umiejętności kiedy miał pod osiemdziesiątkę. Włamano się nam do piwnicy przez ukręcenie skobla i wyrwanie ze ściany przewleczki przez którą zakłada się kłódkę. Spróbowałem w kilku warsztatach ślusarskich złożyć zamówienie na takie zamknięcie do piwnicy i wszędzie mówili, że się nie da, a w jednym slusarz powiedział, że dorobi, ale cena była zaporowa. Kupiłem w Praktikerze takie coś, co było wykonane z dwumilimetrowej chyba blachy i mogło służyć za zamknięcie piwnicy przed dzieciakami, a nie przed złodziejami. Ojciec zobaczył to i powiedział, że zrobi mi solidne zamknięcie do piwnicy. Po tygodniu przyniósł zamknięcie wykonane w domu(!). Skobel miał otwór na mocowanie do drzwi i podłóżny otwór na przewleczkę. Ale przewleczka to był majtersztyk, bo zrobiona była z grubej płyty stalowej z wyciętym otworem na przewleczenie kłódki, a drugi koniec był rozcięty i rozchylony w przeciwne strony, aby dobrze kotwił się w murze.
Podpuściłem Ojca i zapytałem czy znalazł jakiegoś porządnego ślusarza, na co Mama westchnęła i powiedziała, że zrobił to w kuchni na gazie. Zaciekawiony zapytałem o szczegóły i dowiedziałem się, że przydała się wiedza z kuźni mojego pradziadka. Najpierw by stal była łatwiejsza w obróbce została rozhartowana, a po wierceniu, przecinaniu, rozchylaniu została obrobiona pilnikami i gotowe zamknięcie zostało poddane hartowaniu i odpuszczone na niebiesko lub żółto (nie pamiętam dokładnie). Ten ostatni proces miał przywrócić twardość stali po skończonej pracy mechanicznej, a jednocześnie usunąć kruchość, charakterystyczną dla stali tylko hartowanej. Zamknięcie służy już ponad dziesięć i lat i nie zostało sforsowane przez złodziei, bo woleli pójść na łatwiznę u sąsiadów.
Pomyśleć, że zostało to wykonane w maminej kuchni, przy unarzędziowieniu więcej niż skromnym.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @tadman 18 lutego 2018 11:02
18 lutego 2018 12:16

To jest piękna opowieść. Bo pokazuje, że gdy się rozumie istotę jakiegoś działania, to można znaleźć w najbliższym nawet otoczeniu narzędzia zastępcze...

.

 

zaloguj się by móc komentować

Tytus @Maryla-Sztajer
18 lutego 2018 12:30

Myślenie praktyczne i jak naprawić różne rzeczy w domu włączyło mi się dużo po skończeniu nastu lat.

I najbardziej lubię tworzyć, poprawiać i naprawiać prowizorki. Wiadomo, że trwają najdłużej.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Paris 18 lutego 2018 00:14
18 lutego 2018 12:37

Ja siedziałam cicho, ale skoro Ty napisałaś o swoich narzędziach, to też się pochwalę.

Mam w domu mało miejsca i różne narzędzia. Poupychane. Ale... mam również bardzo poreczna walizkę z super narzędziami, kupiona okazyjnie w Qulle. Właściwie brakuje w niej tylko wiertarki. Oczywiście jak trzeba, korzystam z niektórych narzędzi, tych którymi potrafię się posłużyć,  ale zwykle moja skrzynka przydaje się kiedy jakiemuś fachowcowi czegoś zabraknie.  Wtedy moja skrzynka, otwarta niczym Ołtarz Wita Stwosza, wywołuje westchnienie podziwu. Moim zadaniem jest,  żeby mi czegoś przypadkiem do swojej torby na koniec nie wrzucił. Jest to o tyle ułatwione, że każde narzędzie ma swoje miejsce. 

W warsztacie takie coś może wisieć na ścianie, a po użyciu być zamknięte.  Super sprawa. 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Tytus 18 lutego 2018 12:30
18 lutego 2018 12:38

Bo to jest naturamy proces. Albo się jest od dziecka 'jankiem muzykantem' , albo, jak mówi stare przysłowie: potrzeba matką wynalazku. Z wiekiem pojawiają się w życiu nowe sytuacje, generując że tak powiem, nowe potrzeby;).

Na przykład nauczenia się wbijania gwoździa prosto...a nie w palec;).

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Rozalia 18 lutego 2018 12:37
18 lutego 2018 12:40

O ! :))) I wyszło szydło z ....walizki;).

.

 

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Rozalia 18 lutego 2018 12:37
18 lutego 2018 12:42

Ten jakiś fachowiec to na pożyczkach jedzie....ale skoro umie ich używać to OK:).

.

 

zaloguj się by móc komentować


Rozalia @Grzeralts 18 lutego 2018 09:09
18 lutego 2018 13:26

E tam, ciuszki to norma, a coś "męskiego" wyczyn.

Pod koniec lat 70-tych i w 80-tych nie było niczego. Natomiast ochoty na ładne i modne rzeczy nie brakowało.  Kiedyś zrobiłam na szydełku toczek (bardzo ładny wyszedł i oryginalny), ale był dosyć płytki i trzeba go było umocowac do fryzury. W tamtych czasach kupienie szpilki do kapelusza było marzeniem ściętej głowy. Wzięłam więc najcienszy drut do robótek, obcięłam kombinerkami, na drut nałożyłam koralik, a drut ozdobnie zagięłam. Zdecydowanie ze szpilki byłam bardziej dumna.

Teraz i toczkow i szpilek jest skolko ugodno.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Grzeralts 18 lutego 2018 09:09
18 lutego 2018 23:19

No tak  fifty-fifty...

... raczej wynikalo to z tego, ze ex-maz  zaradnoscia nie grzeszyl... szwagier tez sie trafil "filozof pracy"... wiec chcial nie chcial musowo bylo sobie jakos radzic.

A propos... tego imponowania ciuszkiem to niejedna kolezanka zieleniala z zazdrosci... i do dzisiaj zielenieje... a te wszystkie umiejetnosci to sa po prostu talenty za ktore trzeba Panu Bogu dziekowac.

zaloguj się by móc komentować

Paris @tadman 18 lutego 2018 11:02
18 lutego 2018 23:33

Ja tez widzialam jak moj dziadek kilka razy konia kul... czasami przychodzili sasiedzi bo takich fachowcow jak moj dziadek wcale nie bylo tak wielu... dziadek mial uznanie... a wujo to byl fachowiec od spawania... rozne zamkniecia, skoble, klatki dla ptactwa, nutrii...  do dzisiaj wielu sasiadow dobrze go wspomina chociaz on juz od 7 lat nie zyje... a w Podkowie Lesnej i Michalowicach to chyba wszystkie szklarnie badylarzom spawal... renome mial niesamowita.

zaloguj się by móc komentować

Paris @Rozalia 18 lutego 2018 12:37
18 lutego 2018 23:53

Fajnie...

... ze Ty tez tak masz jak ja... ja to jestem "chomik" - lubie miec... potrzebne - niepotrzebne, ale niech bedzie... bo sie kiedys przyda... bo od przybytku glowa nie boli... bo jesc nie chce, niech lezy... itp. itd.  Swoje narzedzia mam poukladane, w kulturze... wiele z nich nawet nie wiem do czego sluza... i pozamykane  !!!... bez mojej wiedzy nikt nie ma prawa ich wziazc, nawet siostra... bo juz sie zdarzylo, ze pare fajnych rzeczy po prostu mi "wcielo na amen"... a dzisiaj praktycznie sa te narzedziowe skarby i perelki nie do pozyskania, bo albo sa zwyczajna tandeta albo jesli juz sa bardzo dobrej jakosci to kosztuja fortune... no... cos za cos... ale wszystko sie przydaje i sluzy calej rodzinie, bliskim i znajomym... bo jakos z ludzmi trzeba zyc, nie mozna byc takim nieuzytym.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Maryla-Sztajer
19 lutego 2018 09:37

Jacy jesteście fajni, że opowiadacie...:)... Czytam sobie. Dobrze mieć takie wspomnienia...

:).

 

zaloguj się by móc komentować

Czepiak1966 @Maryla-Sztajer
20 lutego 2018 11:44

Dzięki wielkie, mam te same wspomnienia.

U dziadka w komórce był porządek, u ojca w garażu wszystko jest na swoim miejscu, a ja, k..., nie mam komórki ani garażu. I płacę podatek miastu za 3 metry kwadratowe gruntu.

A zabijania kur na pieńku zwierzęco nienawidziłem.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować