Mam małą lodówkę, w związku z tym to akurat miejsce w moim domu jest bezpieczne od Terlików, serżantów i innych...

Żydów też tam nie uświadczy.

Wystarczy tylko wejść do internetu by błogi spokój znikł jak senna mara.

 

Ja proszę państwa należę do tej części społeczeństwa, co spotkała żywych prawdziwych żydów.

W zasadzie wrocławska szkoła matematyczna (hasło w wiki) to znacząca część lwowskich, żydowskich matematyków. Chociaż Instytut - imienia Banacha:).

Co pewne, słysząc o nich jako dziecko, gdy Ojciec coś opowiadał o pracy...takie zwykłe sprawy, co tam słychać.....byłam doskonale nieświadoma że padające nazwiska należą do żydów. Nie było takiej kwestii w domu.

Dopiero gdzieś w liceum jakoś mimochodem padła informacja, że jeden z bliższych współpracowników, matematyków, to żyd. Zdanie wypowiedziane do czegoś konkretnego...nawet nie pamiętam.

Nic mi nie mówiło, że ich nazwiska jakieś inne.

W końcu oni z zaboru austriackiego.....Jakieś tam zapewne ustawowo musieli przyjąć.

Akurat mnie, z Czeladzi, to kompletnie nie dziwiło.

 

Oczywiście książki....Orzeszkowa : Meir Ezofowicz,.....nowelki. Potem Sztukmistrz z Lublina....Na pewno jeszcze coś, teraz na szybko nie pamiętam.

 

Po latach Malowany Ptak....Oczytana w s-f tak właśnie tę książkę odebrałam. Poza tym - że obrzydliwa.

 

Noooo...jeszcze Pismo Święte.

I to był długie lata stan mojej świadomości.

Od kilkunastu lat coraz głębiej siedząc w necie czytam to co i wszyscy tu czytają....

Mam poczucie natręctwa lewantyńskich handlarzy. Nie podróżowałam w tamte strony, nawet wakacyjnie. Ale inni tak - i opowiadali wrażenia osobiste z bliskowschodnich suków. 

Nie znoszę natrętów. Nie ma znaczenia, Turek, Arab, Żyd, Polak....Nie moja strefa kulturowa.

 

Może dlatego tych wrocławskich Żydów długo nie kojarzyłam, a nawet już słysząc to określenie przechodziłam nad nim do porządku. Oni mi się nie kojarzyli z lewantem. Byli zwyczajni, jak wszyscy w koło. Ludzie są milsi lub mniej. Zabiegają o to czy tamto. Oni doskonale mieścili się w normie otoczenia.

 

Pisałam tyle razy o moim Księstwie Siewierskim, gdzie funkcjonował zakaz osiedlania się żydów i ogólnie innowierców.

Pod zaborem rosyjskim kilkunastu Zydów się osiedliło. Potem może 67.... Potem dopiero, do fabryki porcelitów i fajansów Józefów przybyło trochę biedoty żydowskiej, za pracą. Jak i inni, polscy chłopi. Do miejscowych kopalń czy hut.

Ktoś z Czeladzian sprzedał im kawałek gruntu w fajnym miejscu, pod synagogę. Niestety oni należeli od początku do gminy w sąsiednim Będzinie. Gdzie Żydzi stanowili w pewnych okresach nawet większość ludności. No ale Będzin był w I RP....poza Księstwem. Żydzi osiedlali się tam od poczatku.

 

I oto gdy ci czeladzcy znacznie już liczebniejsi na przełomie XIX i XX chcieli mieć wreszcie synagogę na miejscu, własną, gmina będzińska nie zgodziła się.

Nie pozwolili, bo stracili by wszelkie dochody. Pieniądze od czeladzkich żydów.

Dopiero gdy w czasie I-szej WSw. do Zagłębia weszli Niemcy, chwilowy czeladzki zarządca dał naszym Żydom pozwolenie budowlane. I już.

A podczas okupacji inny niemiecki zarządca kazał zburzyć synagogę - i już.

Zostali tylko dobrzy Polacy, co i tę i inne działki sprzedali Żydom dla pobudowania sobie kilku domów. I dobrzy Polacy co postawili tablicę pamiątkową: Tu była Synagoga. I dobrzy Polacy, co dbają o cmentarz żydowski.

 

.

 

Można by długo. To tylko garść impresji przy okazji informacji o poczynaniach Kongresu USA.

Żydzi są chyba swoimi własnymi, największymi wrogami.

Psychologia mówi że na to nie ma rady.

Kosciół Katolicki mówi że jest - kochaj bliźniego swego JAK SIEBIE SAMEGO

.

Przez tysiąc lat pomieszkiwania w Polsce słabo się uczyli.

.

Choć pewien Żyd, co zginął w Auschwitz, więc go nie poznałam osobiście, ogromnie mi swoją pracą pomógł.

To Marian Leon Kantor Mirski.

Dużo zawdzięczam jego pracy popularyzatorsko publicystycznej w Zagłębiu.

Dzięki Marian !

.

 

---

tagi: żydzi 

	Maryla-Sztajer
	25 kwietnia 2018 11:02

22     2089    10 zaloguj sie by polubić